Chwała bohaterom!

Wczorajsza Rzeczpospolita potwierdziła moje przypuszczenia, że większość Polaków deklarujących się jako katolicy, tak naprawdę wierzy w swoją własną religię, będącą zbitką wybranych dogmatów katolickich z własnym widzi-mi-się wyniesionym z seriali telewizyjnych i prasy brukowej. Oto, w co wierzą Polacy:
94% wierzy w Boga.
88% wierzy, że Chrystus zmartwychwstał.
84% wierzy, że istnieje niebo.
65% wierzy, że istnieje piekło.
64% wierzy w cuda.
62% wierzy w anioły.
57% wierzy w życie po śmierci.
47% wierzy w duchy.
41% wierzy w diabła.
28% wierzy w reinkarnację.
Ciekawi mnie, czy władze kościelne są świadome problemu?Cała wiara katolicka opiera się na ciągu cudownych i niemożliwych do racjonalnego wytłumaczenia wydarzeń. Dziewicze poczęcie Jezusa Chrystusa. Przemiana wody w wino podczas wesela w Kanie Galilejskiej. Chodzenie po wodzie. Wskrzeszenie Łazarza. Rozmnożenie chleba. A w końcu zmartwychwstanie Chrystusa – cud tak ważny, że gdyby nie nastąpił, to nasza wiara byłaby całkowicie próżna. Czy chrześcijanin uroczyście świętujący Wielkanoc może mówić, że „cudów nie ma”?
Po wniebowstąpieniu Pana cuda się nie skończyły. Niektóre z nich są tak dobrze udokumentowane w źródłach historycznych, że ich autentyczność nie budzi żadnych wątpliwości. Kilka zaś poddanych zostało współcześnie badaniom naukowym, wychodząc z nich ku zakłopotaniu racjonalistów obronną ręką. Wspomnieć można cud eucharystyczny we włoskim Lanciano, gdy w VIII wieku podczas Mszy Świętej chleb i wino zmieniły się w prawdziwe Ciało i Krew. Przechowywane do dzisiaj w kryształowym relikwiarzu zostały poddane badaniom naukowym, które wykazały, że zakrzepła krew pochodzi od człowieka i jest grupy AB, a ciało to tkanka ludzkiego mięśnia sercowego. Zdjęcia mikroskopowe próbek są ogólnodostępne w internecie, a naukowcy nie potrafią wyjaśnić w jaki sposób w niesterylnych warunkach ludzkie tkanki mogły zachować się w stanie nienaruszonym przez 1200 lat. Czy racjonalnie myślący człowiek może z czystym sumieniem powiedzieć, że „cudów nie ma”?
Po cóż zresztą sięgać do niesamowitych wydarzeń zapisanych w annałach? Przecież każda Msza Święta to cud nad cuda! Nie dość, że dzięki zamysłowi Bożemu podczas liturgii uobecnia się na ołtarzu krzyżowa ofiara Jezusa Chrystusa, to jeszcze On sam staje się obecny pośród nas w sposób materialny. Każda okruszynka hostii i każda kropelka konsekrowanego wina to Ciało i Krew, dusza i Bóstwo Jezusa Chrystusa. To On sam, żywy i zmartwychwstały, obecny nie symbolicznie, lecz rzeczywiście w sposób sakramentalny. Czyż trzeba nam więcej cudów? Zapomnijmy więc o powiedzonku „cudów nie ma” - one są i jeśli chcemy, możemy codziennie w nich uczestniczyć i doświadczać ich owoców.
ŚW. PIUS X
Przysięga antymodernistyczna
A.D. 1910
Ja... przyjmuję niezachwianie, tak w ogólności, jak w każdym szczególe, to wszystko, co określił, orzekł i oświadczył nieomylny Urząd Nauczycielski Kościoła...
Najpierw wyznaję, że Boga, początek i koniec wszechrzeczy, można poznać w sposób pewny, a zatem i dowieść Jego istnienia, naturalnym światłem rozumu w oparciu o świat stworzony, to jest z widzialnych dzieł stworzenia, jako przyczynę przez skutki.
Po drugie: zewnętrzne dowody Objawienia, to jest fakty Boże, przede wszystkim zaś cuda i proroctwa, przyjmuję i uznaję za całkiem pewne oznaki Boskiego pochodzenia religii chrześcijańskiej i uważam je za najzupełniej odpowiednie dla umysłowości wszystkich czasów i ludzi. nie wyłączając ludzi współczesnych.
Po trzecie: mocno też wierzę że Kościół, stróż i nauczyciel słowa objawionego, został wprost i bezpośrednio założony przez samego prawdziwego i historycznego Chrystusa, kiedy pośród nas przebywał, i że tenże Kościół zbudowany jest na Piotrze, głowie hierarchii apostolskiej, i na jego następcach po wszystkie czasy.
Po czwarte: szczerze przyjmuję naukę wiary przekazaną nam od Apostołów przez prawowiernych Ojców, w tym samym zawsze rozumieniu i pojęciu. Przeto całkowicie odrzucam jako herezję zmyśloną teorię ewolucji dogmatów, które z jednego znaczenia przechodziłyby w drugie, różne od tego, jakiego Kościół trzymał się poprzednio. Potępiam również wszelki błąd, który w miejsce Boskiego depozytu wiary, jaki Chrystus powierzył swej Oblubienicy do wiernego przechowywania, podstawia... twory świadomości ludzkiej, które zrodzone z biegiem czasu przez wysiłek ludzi - nadal w nieokreślonym postępie mają się doskonalić.
Po piąte: z wszelką pewnością utrzymuję i szczerze wyznaję, że wiara nie jest ślepym uczuciem religijnym, wyłaniającym się, z głębin podświadomości pod wpływem serca i pod działaniem dobrze usposobionej woli, lecz prawdziwym rozumowym uznaniem prawdy przyjętej z zewnątrz ze słuchania, mocą którego wszystko to, co powiedział, zaświadczył i objawił Bóg osobowy, Stwórca i Pan nasz, uznajemy za prawdę dla powagi Boga najbardziej prawdomównego.
Poddaję się też z należytym uszanowaniem i całym sercem wyrokom potępienia, orzeczeniom i wszystkim przepisom zawartym w encyklice ,,Lamentabili", zwłaszcza co się tyczy tzw. historii dogmatów.
Również odrzucam błąd tych, którzy twierdzą, że wiara podana przez Kościół katolicki może się sprzeciwiać historii i że katolickich dogmatów, tak jak je obecnie rozumiemy, nie można pogodzić z dokładniejszą znajomością początków religii chrześcijańskiej.
Potępiam również i odrzucam zdanie tych, którzy mówią, że wykształcony chrześcijanin występuje w podwójnej roli: jednej człowieka wierzącego, a drugiej historyka, jak gdyby wolno było historykowi trzymać się tego, co się sprzeciwia przekonaniom wierzącego, albo stawiać przesłanki, z których wynikałoby, że dogmaty są albo błędne; albo wątpliwe - byleby tylko wprost im się nie przeczyło.
Potępiam również ten sposób rozumienia i wykładu Pisma św., który pomijając Tradycję Kościoła, analogię wiary i normy podane przez Stolicę Apostolską, przyjmuje wymysły racjonalistów w sposób zarówno niedozwolony, jak i lekkomyślny, a krytykę tekstu uznaje za jedyną i najwyższą regułę.
Odrzucam również zdanie tych, którzy twierdzą, że ten, co wykłada historię teologii lub o tym przedmiocie pisze, powinien najpierw odłożyć na bok wszelkie uprzednie opinie, tak co do nadprzyrodzonego początku katolickiej Tradycji jak co do obiecanej przez Boga pomocy w dziele wiecznego przechowywania wszelkiej objawionej prawdy; nadto że pisma poszczególnych Ojców należy wykładać według samych tylko zasad naukowych z pominięciem wszelkiej powagi nadprzyrodzonej i z taką swobodą sądu, z jaką zwykło się badać jakiekolwiek dokumenty świeckie.
W końcu wreszcie ogólnie oświadczam. że jestem najzupełniej przeciwny błędowi modernistów twierdzących, że w świętej Tradycji nie ma nic Bożego, albo - co daleko gorsze - pojmujących pierwiastek Boży w znaczeniu panteistycznym, tak iż nic nie pozostaje z Tradycji katolickiej poza tym suchym i prostym faktem, podległym na równi z innymi dociekaniom historycznym, że byli ludzie, którzy szkołę założoną przez Chrystusa i Jego Apostołów rozwijali w następnych wiekach swą gorliwą działalnością, zręcznością i zdolnościami.
Przeto usilnie się trzymam i do ostatniego tchu trzymać się będę wiary Ojców w niezawodny charyzmat prawdy, który jest, był i zawsze pozostanie w "sukcesji biskupstwa od Apostołów" [Św. Ireneusz, Adv. haer. IV, 26 - PG 7,1053 C]; a to nie w tym celu, by trzymać się tego, co może się wydawać lepsze i bardziej odpowiednie dla stopy kultury danego wieku, lecz aby nigdy inaczej nie rozumieć absolutnej i niezmiennej prawdy głoszonej od początku przez Apostołów.
Ślubuję, iż to wszystko wiernie, nieskażenie i szczerze zachowam i nienaruszenie tego przestrzegać będę i że nigdy od tego nie odstąpię, czy to w nauczaniu. czy w jakikolwiek inny sposób mową lub pismem. Tak ślubuję, tak przysięgam, tak niech mi dopomoże Bóg i ta święta Boża Ewangelia.
ŹRÓDŁO:
"Breviarium fidei" - Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1988, wydanie II.
Cytat: |
Sobór Trydencki, sesja XIII Dekret o Najświętszym Sakramencie A.D. 1551 Rozdział VIII. Sposób korzystania z tego przedziwnego Sakramentu. - Co zaś dotyczy korzystania z tego świętego Sakramentu, Ojcowie nasi słusznie i mądrze rozróżnili trzy sposoby jego przyjmowania. Nauczali bowiem, że niektórzy, jak grzesznicy, przyjmują go tylko sakramentalne; inni tylko duchowo, mianowicie ci, którzy przez pragnienie "żywą wiarą, która działa przez miłość" [Gal 5, 6] - pożywając ten przedłożony sobie niebieski chleb, odczuwają jego owoc i pożytek. Inni jeszcze przyjmują i sakramentalnie, i duchowo, a są to ci, którzy tak się poprzednio badają i przysposabiają, że do tego Bożego Stołu przystępują "odziani szatą godową" [Mt 22, 11 nn]. W sakramentalnym zaś pożywaniu zawsze był ten zwyczaj w Kościele Bożym, że świeccy otrzymywali komunię od kapłanów, a kapłani, odprawiając Mszę św., sami sobie jej udzielali, który to zwyczaj pochodzący z Tradycji Apostolskiej jak najsłuszniej powinien być zachowany. |
Wiele razy w życiu zetknąłem się z osobami uważającymi się za katolików, a jednocześnie wygłaszających takie stwierdzenia jak: „tak naprawdę to nie wiadomo, co z człowiekiem dzieje się po śmierci”, „kto to wie, która religia jest prawdziwa?”, „każdy człowiek ma swoją własną prawdę”, albo „wierzymy, że Chrystus zmartwychwstał, ale jak było naprawdę nikt nie wie”. Niektórzy to ostatnie zdanie wyrażają językiem teologicznym, mówiąc że „zmartwychwstanie należy rozpatrywać wyłącznie w kategoriach wiary i nie należy traktować go jak wydarzenia historycznego” - co de facto znaczy dokładnie to samo.
Skąd takie niedowiarstwo, coraz bardziej powszechne również wśród niektórych „postępowych” teologów? Wszak historyczne istnienie Pana Jezusa nie budzi już wątpliwości wśród historyków. Dlaczego więc tylu ludzi nie wierzy w to, że historycznie istniejący Jezus Chrystus skazany na śmierć przez historyczne żydowskie władze religijne, ubiczowany i ukrzyżowany przez rzymskich żołnierzy na rozkaz historycznego namiestnika Judei, Poncjusza Piłata, pogrzebany w piątek wieczorem w grobowcu należącym do Józefa z Arymatei, w niedzielę rano wstał z tego grobu żywy, o własnych siłach?
Wszak fakt zmartwychwstania jest opisany w poważnych źródłach historycznych, którymi są Ewangelie. Z relacji ewangelicznych wynika, że zmartwychwstały Chrystus ukazał się na własne oczy w sumie kilkuset osobom, rozmawiał z nimi, jadł, pił, pokazywał swoje rany, a na koniec na oczach kilkunastu świadków uniósł się do nieba. A przecież wiele wydarzeń z historii powszechnej jest udokumentowanych w tekstach źródłowych w znacznie bardziej skąpy sposób, a mimo to nikt ich nie podważa. Co więcej, dla pierwszych chrześcijan zmartwychwstanie Chrystusa było taką oczywistością, że bez wahania oddawali życie za tę prawdę.
Dlaczego więc dzisiaj tylu ludzi odrzuca fakt zmartwychwstania? Oprócz ulegania oświeceniowemu przesądowi, że cudów nie ma, wchodzi tutaj w grę dodatkowy czynnik. Otóż jeśli Chrystus naprawdę zmartwychwstał, znaczy to, że wszystko to, co mówił było prawdą: że Bóg istnieje, że Chrystus jest drugą Osobą Trójcy Świętej, wcielonym Bogiem, który umarł by odkupić nasze grzechy, że przyjdzie na końcu czasów by sądzić żywych i umarłych, a tu na ziemi założył swój Kościół Katolicki zbudowany na wierze świętego Piotra i jego następców.
Uznanie zaś takich faktów może być dla wielu osób niewygodne, bowiem wiąże się z koniecznością nawrócenia, czyli drastycznej zmiany swego życia i podporządkowania go prawu Bożemu. Dla wielu osób łatwiej jest więc powątpiewać w podstawowy dla wiary fakt zmartwychwstania, czy też „rozwadniać” go sprowadzając go do pięknego mitu czy symbolu. Formalnie są katolikami, ale nie upierają się przy tym, że ich wiara jest prawdziwa i daje życie wieczne – woląc spokojne życie niezaangażowanego „katolika wielkosobotniego” (który w kościele pojawia się głównie przy okazji święcenia jajek, ewentualnie ślubów, chrztów czy pogrzebów). Pamiętajmy jednak, że takie podejście łączy się z ryzykiem usłyszenia od Chrystusa słów z trzeciego rozdziału Apokalipsy św. Jana: „Bodajbyś był zimny albo gorący: ale iżeś letni, a ani zimny, ani gorący, pocznę cię wyrzucać z ust moich”.
Felieton drukowany w dolnośląskiej edycji "Niedzieli"„Krew męczenników jest zasiewem chrześcijan” - to motto towarzyszyło Kościołowi od samego początku. W żadnej wszak epoce historycznej nie brakowało ludzi oddających życie za wiarę, nawet w czasach współczesnych. Antonio Socci w książce „Mroki nienawiści” szacuje, że aż 45 milionów męczenników zostało zabitych w wieku XX. Dlatego zaskoczyły mnie niedawno słowa niedzielnego kazania, że w obecnych czasach Bóg nie oczekuje od nas męczeństwa. Moim zdaniem podczas minionych 60 lat względnego spokoju w Europie zgnuśnieliśmy nieco, i wydaje nam się, że zawsze będzie pokój, pełna lodówka i wygodne życie. A przecież, jak historia wiele razy udowodniła, sytuacja geopolityczna może zmienić się błyskawicznie. Nie można więc wykluczyć, że zobaczymy kiedyś na ulicy Świdnickiej paradę zwycięskich wojsk pod sztandarami Allaha.
Termin „męczeństwo” stał się już zupełnie abstrakcyjny dla młodego Europejczyka. Bo trudno o większy kontrast tego słówka ze współczesnością. Oddać życie za Chrystusa, podczas gdy większość z nas nie czuje potrzeby drobnych umartwień, jak na przykład piątkowa wstrzemięźliwość od mięsa? Nie wyprzeć się wiary w czasach prześladowań, gdy w czasach pokoju tylu młodych ludzi nie widzi nic złego w dyskotekach w okresie Wielkiego Postu? Wytrzymać tortury, skoro przy zwykłej grypie potrafimy robić Bogu wymówki i dopytywać się „za jakie grzechy”? Nie pójść na kompromis z prześladowcami, gdy tak często układamy się z własnym sumieniem, tolerując u siebie lenistwo, spóźnialstwo, bałaganiarstwo i inne grzeszki? A napisane jest w Dobrej Księdze „Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie” (Łk 16,10)
Co ciekawe, te same kobiety, które nie potrafią pościć w Wielki Piątek, bez problemów będą się tygodniami głodzić w imię zrzucenia zbędnych kilogramów. Ci sami mężczyźni, którzy robią Bogu wyrzuty z powodu bolącego zęba, potrafią godzinami katować się na siłowni w imię atletycznej sylwetki. Doczesność ponad wiecznością? Cóż, takie czasy.
Lekceważąc praktyki ascetyczne tracimy okazję do kształtowania swojego charakteru i ofiarowania wyrzeczeń Bogu. A nie trzeba wiele, najtrudniejsze bywają drobne umartwienia. Święty Josemaría Escrivá, założyciel Opus Dei, napisał słowa, które ostatnio nie dają mi spokoju: „Chwila bohaterska. - Jest nią ustalona godzina wstawania. (...) oto umartwienie, które wzmacnia twoją wolę, a nie osłabia twojej natury.” Parę zaś stron wcześniej „Jeśli nie będziesz wstawał o wyznaczonej godzinie, nie wykonasz nigdy twego planu życia”. Chyba jednak kaznodzieja z mojej parafii miał rację. Nim pomyślimy o „karierze” męczennika, wpierw nauczmy się bez ociągania wstawać rankiem z łóżka.
Felieton opublikowany w dolnąśląskiej edycji "Niedzieli" w dniu 20.05.2005Dzieło to prezentuje w prosty i interesujący sposób całość orędzia chrześcijańskiego, ukazując zagadnienia wiary chrześcijańskiej przeznaczone współczesnego człowieka. Kompendium z odwagą podejmuje wielkie problemy współczesności, odwołując się do rozwoju nauk, roli sumienia oraz praw człowieka. Dzieło jawi się jako aktualny, pewny i solidny sposób ukazania wiary chrześcijańskiej dzisiaj – przyjmując jakby formę dialogu między mistrzem a uczniem. Zawiera 15 pięknych reprodukcji dzieł sztuki, pochodzących z różnych epok i stylów sztuki chrześcijańskiej, opatrzonych komentarzami, które stanowią swoiste introdukcje do poszczególnych części dzieła.
Kompendium zostało przygotowane przez Komisję Kongregacji do spraw Doktryny Wiary pod przewodnictwem kard. Ratzingera a przyjęte przez Papieża Benedykta XVI. Zostało zrealizowane z myślą o wierzących jak i niewierzących, aby dać im możliwość poznania w ciekawy sposób prawd chrześcijaństwa we współczesnym kontekście kulturowym.
Kompendium to, jest wierną i pewną syntezą Katechizmu Kościoła Katolickiego. Obejmuje w sposób zwięzły wszystkie istotne i podstawowe elementy wiary Kościoła tak, aby mógł stanowić, jak tego życzył sobie mój Poprzednik, pewien rodzaj vademecum, który pozwoli osobom wierzącym i niewierzącym, objąć jednym całościowym spojrzeniem całą panoramę wiary katolickiej.
Cytat: |
Panie mój przychodzę dziś, serce me skruszone przyjm. Skłaniam się przed świętym tronem Twym. Wznoszę ręce moje wzwyż, miłość mą wyznaję Ci. Uwielbiam Ciebie w Duchu. Uwielbiam w prawdzie Cię. Życie me oddaję Tobie, uświęć je. |
Cytat: |
Nie mam nic co bym mógł Tobie dać Nie mam sił by przed Tobą Panie stać. Puste ręce przynoszę przed Twój w niebie Tron, manną z Nieba nakarm duszę mą. |
Cytat: |
W kruszynie chleba Panie jesteś, Schowany, wielki Ty Pan. Przychodzisz do nas już przez wieki, By ofiarować Siebie nam. Gdy w kroplach wina Twoja Krew Przelana za nas, Panie mój. Tak wiele jej na krzyżu było, By odkupić nas od win. Ty, Panie, miłością jesteś. Ty, Panie, kochasz nas! I proszę Ciebie, by tak było Wciąż przez wiele lat. |
Cytat: |
Rozpięty na ramionach Jak sokół na niebie. Chrystusie, Synu Boga, Spójrz proszę na ziemię. Na ruchliwe ulice, zabieganych ludzi. Gdy dzień się już kończy, a ranek się budzi. Uśmiechnij się przyjaźnie z wysokiego krzyża. Do ciężko pracujących, cierpiących na pryczach. Pociesz zrozpaczonych, zrozum głodujących. Modlących się wysłuchaj, wybacz umierającym. Spójrz cierpienia sokole na wszechświat, na ziemię. Na cichy ciemny Kościół, dziecko wzywające Ciebie. A gdy będziesz nas sądził, Boskie Miłosierdzie. Prosimy, Twoje dzieci, nie sądź na miarę siebie. |