05 sierpnia 2006

Cudów nie ma?

Powiada się, że przysłowia są mądrością narodów. Obiektywnie jednak rzecz biorąc ludowe porzekadła mają bardzo zróżnicowaną zawartość sapiencji, a śmiem zaryzykować stwierdzenie, że niektóre z nich dążą do minus nieskończoności. Niektóre z niezbyt mądrych powiedzonek tak zadomowiły się we współczesnej polszczyźnie, że sam gryzę się boleśnie w język gdy na przykład słysząc niewiarygodne historie o bliskim zeru prawdopodobieństwie zaistnienia chcę je skomentować powszechnie używanym zwrotem „cudów nie ma”. Bo cuda przecież czasem się zdarzają.

Cała wiara katolicka opiera się na ciągu cudownych i niemożliwych do racjonalnego wytłumaczenia wydarzeń. Dziewicze poczęcie Jezusa Chrystusa. Przemiana wody w wino podczas wesela w Kanie Galilejskiej. Chodzenie po wodzie. Wskrzeszenie Łazarza. Rozmnożenie chleba. A w końcu zmartwychwstanie Chrystusa – cud tak ważny, że gdyby nie nastąpił, to nasza wiara byłaby całkowicie próżna. Czy chrześcijanin uroczyście świętujący Wielkanoc może mówić, że „cudów nie ma”?

Po wniebowstąpieniu Pana cuda się nie skończyły. Niektóre z nich są tak dobrze udokumentowane w źródłach historycznych, że ich autentyczność nie budzi żadnych wątpliwości. Kilka zaś poddanych zostało współcześnie badaniom naukowym, wychodząc z nich ku zakłopotaniu racjonalistów obronną ręką. Wspomnieć można cud eucharystyczny we włoskim Lanciano, gdy w VIII wieku podczas Mszy Świętej chleb i wino zmieniły się w prawdziwe Ciało i Krew. Przechowywane do dzisiaj w kryształowym relikwiarzu zostały poddane badaniom naukowym, które wykazały, że zakrzepła krew pochodzi od człowieka i jest grupy AB, a ciało to tkanka ludzkiego mięśnia sercowego. Zdjęcia mikroskopowe próbek są ogólnodostępne w internecie, a naukowcy nie potrafią wyjaśnić w jaki sposób w niesterylnych warunkach ludzkie tkanki mogły zachować się w stanie nienaruszonym przez 1200 lat. Czy racjonalnie myślący człowiek może z czystym sumieniem powiedzieć, że „cudów nie ma”?

Po cóż zresztą sięgać do niesamowitych wydarzeń zapisanych w annałach? Przecież każda Msza Święta to cud nad cuda! Nie dość, że dzięki zamysłowi Bożemu podczas liturgii uobecnia się na ołtarzu krzyżowa ofiara Jezusa Chrystusa, to jeszcze On sam staje się obecny pośród nas w sposób materialny. Każda okruszynka hostii i każda kropelka konsekrowanego wina to Ciało i Krew, dusza i Bóstwo Jezusa Chrystusa. To On sam, żywy i zmartwychwstały, obecny nie symbolicznie, lecz rzeczywiście w sposób sakramentalny. Czyż trzeba nam więcej cudów? Zapomnijmy więc o powiedzonku „cudów nie ma” - one są i jeśli chcemy, możemy codziennie w nich uczestniczyć i doświadczać ich owoców.

Tomasz Dajczak

Felieton z cyklu "Okiem Konserwatysty" opublikowany w dolnoścląskiej edycji "Niedzieli" w dniu 27.03.2005