Ponoć za dawnych, ciemnych czasów nikt nie rozumiał liturgii, bo była w niezrozumiałym języku łacińskim. Teraz ponoć jest super, bo wszyscy wszystko rozumieją. Czyżby? Bo ja mam wrażenie, że większość ludzi "klepie" po polsku nie rozumiejąc co mówią.
Z moich obserwacji wynika, że mało kto pamięta o tym, że Msza święta jest sakramentalnym uobecnieniem ofiary krzyżowej Jezusa Chrysusa. Większość moich rozmówców ma skojarzenia wyłącznie z ucztą eucharystyczną odprawianą na pamiątkę Ostatniej Wieczerzy...
Mało kto zna katolicką naukę o Najświętszym Sakramencie - z chwilą przeistoczenia chleb i wino przestają istnieć i zamieniają się w Ciało i Krew Chrystusa. Chrystus jest obecny w Najświętszym Sakramencie w sposób sakramentalny i rzeczywisty z Ciałem i Krwią, Duszą i Bóstwem. Z chleba i wina pozostają tylko przypadłości - takie jak zapach, kolor, smak itp.
Natomiast większość moich rozmówców rozumie Eucharystię na sposób luterański - że Chrystus pojawia się w jakiś sposób w chlebie i winie, ale bardziej symbolicznie niż rzeczywiście...
Zresztą problemy są nawet na poziomie leksykalnym. Wątpię, czy przeciętny wierny jest świadomy tego co oznaczają zwroty np. "współistotny Ojcu", "hosanna", "alleluja" czy czego się tyczy "niech Pan przyjmie ofiarę z rąk twoich". Jak ktoś się nie zgadza - niech sprawdzi.
Tak więc klepanie bez zrozumienia po łacinie zamieniliśmy na klepanie bez zrozumienia po polsku. Ale teraz możemy udawać, że wszystko jest w porządku.
2 komentarze:
Problemem nie jest tylko nieświadomość tego, co dzieje się na Mszy. Myślę, że to ogólnie nieświadomość wiary i brak chęci lub możliwości do jej zgłębiania przez wiernych. Spróbuj powiedzieć komuś takiemu, że jesteś dzieckiem Boga :) i spójrz na reakcję.
święte słowa :-)
Prześlij komentarz