07 maja 2006

Kod da Vinci

Kiedy "na topie" była książka Dana Browna, parę osób próbowało mnie zachęcać do jej przeczytania. Odpowiadałem wtedy, że przeczytałem jeden rozdział i wystarczy, bo znalazłem tam tyle błędów historycznych, naciąganej argumentacji i błędów logicznych, że nie mam ochoty zaśmiecać sobie głowy tą lekturą. Rozmówcy zazwyczaj odpowiadali wtedy niepewnie, że zdają sobie sprawę, że to fikcja (czyżby?), ale książka jest ciekawą powieścią sensacyjną i fajnie się ją czyta, nie traktując poważnie faktów tam podanych.

Tylko... czy przeciętny czytelnik, zazwyczaj bez podstawowej wiedzy na temat historii Kościoła, jest w stanie odróżnić fikcję od faktów? To pytanie chciałbym zadać osobom wybierającym się wkrótce na ekranizację powieści Browna.

Nawiasem mówiąc, w starych rachunkach sumienia można znaleźć pytanie: "czy nie narażałem swojej wiary na niebezpieczeństwo przez lekturę nieodpowiednich książek itp.?" Tylko, czy w dzisiejszych czasach ktoś traktuje takie pytania poważnie?

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dla osób nieprzygotowanych pewne treści mogą być niebezpieczne, zgadzam się. Książka jest średnia, pełna błędów, ale przeczytać można, żeby nie zapewniać zysków wydawnictwu i autorowi, najlepiej z biblioteki :-). Po co? Choćby po to, żeby świadomie obalać zawarte w niej przekłamania w rozmowach z osobami, które przeczytały ją nieprzygotowane i mają teraz wątpliwości. Może też i po to żeby szukająć błędów poszerzać swoją wiedzę.
Co do książeczkowych rachunków sumienia. Rachunek sumienia to wejrzenie w swoje sumienie w poszukiwaniu swoich błędów, grzechów, książeczka jest pomocna,nie niezbędna. Czy poleganie na samym rytuale, bez wewnętrznego przekonania wobec sakramentu spowiedzi nie jest grzechem?

Anonimowy pisze...

Dla osób nieprzygotowanych pewne treści mogą być niebezpieczne, zgadzam się. Książka jest średnia, pełna błędów, ale przeczytać można, żeby nie zapewniać zysków wydawnictwu i autorowi, najlepiej z biblioteki :-). Po co? Choćby po to, żeby świadomie obalać zawarte w niej przekłamania w rozmowach z osobami, które przeczytały ją nieprzygotowane i mają teraz wątpliwości. Może też i po to żeby szukająć błędów poszerzać swoją wiedzę.
Co do książeczkowych rachunków sumienia. Rachunek sumienia to wejrzenie w swoje sumienie w poszukiwaniu swoich błędów, grzechów, książeczka jest pomocna,nie niezbędna. Czy poleganie na samym rytuale, bez wewnętrznego przekonania wobec sakramentu spowiedzi nie jest grzechem?