15 czerwca 2006

Męczennicy wstają wcześnie

„Krew męczenników jest zasiewem chrześcijan” - to motto towarzyszyło Kościołowi od samego początku. W żadnej wszak epoce historycznej nie brakowało ludzi oddających życie za wiarę, nawet w czasach współczesnych. Antonio Socci w książce „Mroki nienawiści” szacuje, że aż 45 milionów męczenników zostało zabitych w wieku XX. Dlatego zaskoczyły mnie niedawno słowa niedzielnego kazania, że w obecnych czasach Bóg nie oczekuje od nas męczeństwa. Moim zdaniem podczas minionych 60 lat względnego spokoju w Europie zgnuśnieliśmy nieco, i wydaje nam się, że zawsze będzie pokój, pełna lodówka i wygodne życie. A przecież, jak historia wiele razy udowodniła, sytuacja geopolityczna może zmienić się błyskawicznie. Nie można więc wykluczyć, że zobaczymy kiedyś na ulicy Świdnickiej paradę zwycięskich wojsk pod sztandarami Allaha.

Termin „męczeństwo” stał się już zupełnie abstrakcyjny dla młodego Europejczyka. Bo trudno o większy kontrast tego słówka ze współczesnością. Oddać życie za Chrystusa, podczas gdy większość z nas nie czuje potrzeby drobnych umartwień, jak na przykład piątkowa wstrzemięźliwość od mięsa? Nie wyprzeć się wiary w czasach prześladowań, gdy w czasach pokoju tylu młodych ludzi nie widzi nic złego w dyskotekach w okresie Wielkiego Postu? Wytrzymać tortury, skoro przy zwykłej grypie potrafimy robić Bogu wymówki i dopytywać się „za jakie grzechy”? Nie pójść na kompromis z prześladowcami, gdy tak często układamy się z własnym sumieniem, tolerując u siebie lenistwo, spóźnialstwo, bałaganiarstwo i inne grzeszki? A napisane jest w Dobrej Księdze „Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie” (Łk 16,10)

Co ciekawe, te same kobiety, które nie potrafią pościć w Wielki Piątek, bez problemów będą się tygodniami głodzić w imię zrzucenia zbędnych kilogramów. Ci sami mężczyźni, którzy robią Bogu wyrzuty z powodu bolącego zęba, potrafią godzinami katować się na siłowni w imię atletycznej sylwetki. Doczesność ponad wiecznością? Cóż, takie czasy.

Lekceważąc praktyki ascetyczne tracimy okazję do kształtowania swojego charakteru i ofiarowania wyrzeczeń Bogu. A nie trzeba wiele, najtrudniejsze bywają drobne umartwienia. Święty Josemaría Escrivá, założyciel Opus Dei, napisał słowa, które ostatnio nie dają mi spokoju: „Chwila bohaterska. - Jest nią ustalona godzina wstawania. (...) oto umartwienie, które wzmacnia twoją wolę, a nie osłabia twojej natury.” Parę zaś stron wcześniej „Jeśli nie będziesz wstawał o wyznaczonej godzinie, nie wykonasz nigdy twego planu życia”. Chyba jednak kaznodzieja z mojej parafii miał rację. Nim pomyślimy o „karierze” męczennika, wpierw nauczmy się bez ociągania wstawać rankiem z łóżka.

Felieton opublikowany w dolnąśląskiej edycji "Niedzieli" w dniu 20.05.2005

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Przepraszam za tą formę wcinania się w Twój blog ale pomyślałem, że być może Ty albo ktoś z czytających go będzie zainteresowany - planujemy z kilkoma znajomymi podczas wakacji urządzić kilkudniowe, tradycyjne rekolekcje pod Jelenią Górą. Zainteresowanych proszę o kontakt na mejla. Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

no i mejl
inkwizytorx@wp.pl